Wyjazd na Kresy w dniach 01.08.2003 do 05.08.2003
Książka..O Galicji Zdjęcia z kresów ..Kresy wschodnie Grzymałów Mapy historyczne Świdnica Filmy TanecznePielgrzymka Wystawianie Świadectw Charakterystyki Energetycznej budynków oraz lokali. Badania termowizyjne
Przyjechaliśmy do Kamieńca Podolskiego przed godziną 4 rano kiedy jeszcze było ciemno. Do wschodu słońca przeczekaliśmy na poczekalni dworcowej.
O godzinie 5 poszliśmy w kierunku starego miasta. Idąc zobaczyliśmy pomnik na którym był ustawiony pierwszy model czołgu T-34.
Nad wąwozem o głębokości co najmniej 20 metrów rozdzielającym stare i nowe miasto jest przerzucony most.
Poszliśmy w kierunku Polskiej Bramy mijając Wieże Batorego. Koło Polskiej Bramy jest most nad Smotryczą w bardzo złym stanie, ale widocznie jego jakość nie przeszkadza Ukraincom.
Następnie schodami wzdłuż skarpy wąwozu doszliśmy do katedry.
Poźniej przez polski rynek doszliśmy do mostu tureckiego.
Wracając na dworzec autobusowy przeszliśmy nad ruską bramom i koszarami i maszrutką dojechaliśmy na dworzec autobusowy skąd pojechaliśmy autobusem do Chocimia.
Na zamek poszliśmy piechotą po wykupieniu biletów (dla osób zagranicznych, czyli dla nas) w cenie 3 i 2 hrywny weszliśmy na kompleks zamku w Chocimiu.
Jak się wchodzi w obręb fortyfikacji w pierwszym momencie zamku nie widać.
Dopiero później się pokazuje. Zamek z daleka jest mały ale jak podejdzie się bliżej i zobaczy się te wysokie mury obronne wygląda imponująco.
Wracając na maszrutkę wyszliśmy inną bramą i przez przedmieścia Chocimia doszliśmy na przystanek.
Po dojechaniu do Kamieńca Podolskiego dokończyliśmy zwiedzanie starego miasta.
Poszliśmy kolo baszty Kuśnierskiej z synagogą które są remontowane.
Zeszliśmy w dół i w wzdłuż rzeki przeszliśmy przez Bramę Ruską doszliśmy do mostu tureckiego
gdzie zobaczyliśmy jak Smotrycz przepływa na skróty pod mostem tureckim (większa część rzeki opływa stare miasto).
Następnie poszliśmy na dworzec autobusowy skąd pojechalismy do Grzymałowa gdzie urodziła się nasza Babcia. Razem z Tatą przymocowaliśmy symbolicznie na grobie tabliczkę upamiętniającą że na tym cmentarzu spoczywa nasz Pradziadek.
Przed pójściem na cmentarz Tata załatwił z mieszkańcem Polesia (wioska koło Grzymałowa) transport do Czortkowa. Po drodze odwiedziliśmy dom rodzinny naszej Babci. W ten sposób dojechaliśmy z kierowcą , który okazał się stomatologiem do Czortkowa, gdzie nocowaliśmy w hotelu Sputnik.
Następnego dnia z hotelu wyszliśmy o godzinie 6,30 idąc na dworzec zauważyliśmy w jaki sposób w tej miejscowości rozwiązuje się problem śmieci. Nie ma tam śmietników tylko mieszkańcy wyrzucają śmieci do samochodu ciężarowego który podjeżdza pod bloki. Muszą sami wyjść z domów i wrzucić te śmieci na samochód. Autobusem nie dojechaliśmy do samego Buczacza ale do wioski Trybuchowce tam stwierdziliśmy ze autobus do Jazłowca będzie o godzinie 15,00 dlatego też wynajęliśmy samochód który nas zawiózł do Jazłowca
Wysiedliśmy koło cmentarza w celu znalezienia przodków naszej mamy. Jednak to się nie udało. Zeszliśmy w dół w kierunku Browarów w celu zobaczenia źródeł rzeki przepływającej przez Jazłowc. Doszliśmy tam i stwierdziliśmy że jedna z odnóg tej rzeczki wypływa ze skały. Jak sama nazwa wskazuje kiedys była tutaj Browarnia.
Później poszliśmy do Jazłowca w celu obejrzenia domu rodzinnego naszej Babci od strony Mamy. Będąc na tak zwanym rynku w Jazłowcu dowiedzieliśmy się że w klasztorze jest ksiądz z Buczacza który może nas tam zawieść. Poszliśmy więc do niego i pojechaliśmy z nim do Buczacza, gdzie zobaczyliśmy jak na miejscu działa samobierznego 152 mm zamontowano pomik Pana Jezusa.
Prokurator obecnie szuka te działo. Zagineło.Była ekipa i nie wiadomo gdzie działo zostało wywiezione.
Tam
załatwiliśmy samochód który zawiózł nas do
Czerwonogrodu. Ponieważ kierowca nie posiadał mapy musieliśmy się po
drodze pytać mieszkańców wsi jak tam dojechać. Po wielu
przygodach dojechaliśmy tam. Pod koniec jako przewodniczka służyła
nam 1 z mieszkańców która chciała jechać do Zaleszczyk.
Ponieważ że też chcieliśmy tam jechać wzieliśmy ją. Czerwonogłod
spodobał się bardzo tacie. Więc poszedł do ośrodka wypoczynkowego
spytać się o możliwość wykupienia tutaj wczasów. My tym czasem
poszliśmy obejrzeć wodospad który ma wysokość 16m.
Po drodze do Zaleszczyk kierowca zaczął oferować towarzyszącej nam pani możliwość załatwienia pracy tata się zdziwił jak to jest możliwe takie załatwianie pracy. Swoimi spostrzeżeniami podzielił się z tą panią w Zaleszczykach.
Będąc już tam poszliśmy do kościoła katolickiego a później przeszliśmy na Bukowine. Most w takim stanie u nas w Polsce prawdobodobnie byłby już dawno zamknięty auta jeszcze kursują. W pierwszym momencie chcieliśmy jechać do Czernowca. Ale po dojściu do pierwszej wioski za mostem nic nas nie chciało wziąść. Wtedy zdecydowaliśmy, że do Polski pojedziemy przez Tarnopol.
Doszliśmy z powrotem do Zaleszczyk i autobusem pojechaliśmy do Tarnopola gdzie złapaliśmy autobus który nas mijał w wiosce za mostem w Bukowinie i pojechaliśmy nim Lowowa. W tamtąd pojechaliśmy po wykupieniu biletów do Przemyśla pojechaliśmy do Polski. Wsiadając do autobusu spotkaliśmy parę z Polski która wybrała się do Lwowa mając tylko pieniądze na autobus w ilości 30 złotych na 2 osoby. Myśleli że autobus powrotny kosztuje tyle samo co z Przemyśla do Lwowa. A tutaj stwierdzili, że jest droższy. Autobus z Przemyśla do Lwowa kosztuje 15zł ale z Lwowa do Przemyśla 24zł.(29 hrywien) Pożyczyliśmy im pieniądze.Kupując bilet u kierowcy granice można przejechać juz za 20 zł od osoby. Przejazd w relacji Lwow-Przemysł trwał jakieś 4-5 godzin. Za to musieliśmy czekać w Przemyslu do otwarcia dworca 2 godziny (otwierany jest o 4 rano). Z Przemyśla pojechaliśmy prosto do domu.