Wystawianie Świadectw Charakterystyki Energetycznej budynków oraz lokali. Badania termowizyjne
Książka..O Galicji Zdjęcia z kresów ..Kresy wschodnie Grzymałów Mapy historyczne Świdnica Filmy TanecznePielgrzymka
Wesele
Gdzie wesele tam muzyka I oczkami mruga i oczkami mruga
A na tej muzyce a na tej muzyce Żebyśmy ją wzięli żebyśmy ją wzięli.
Każda dziewka Każda dziewka
Stoi w sieni Stoi w sieni
W rzeczywistości wesele należy do zwyczajów i obrzędów jednak w sobie miało tyle cech wspólnych teatrowi , tyle się na nim napłakano , na śmiano , było ono światlanem urozmaiceniem życia naszych ojców ,że je umieściłem obok teatru.
Opisuję jak odbywało się wesele w naszej wsi 30 50 lat temu tj. około1890 1910 r. Póżniej szczególnie po wojnie zwyczajowych wesel co raz to bardziej poniechano , były one za drogie , nie rozumiano treści obrzędów weselnych , a rewolucję zrobiła i szklanka ,którą można było postawić przed każdem z gości weselnych , a nie potrzeba było gości weselnych zabawiać piosenką czy dowcipem.
Wybór żony . W opinii naszej utarło się takie przekonanie że dawniej powodem dla których się pobierali ludzie na wsi był grunt , majątek. Pod wpływem opinii i mnie zdawało że dawniej tak było zbierając wiadomości o dawnym życiu w naszej wsi doszedłem do innego przekonania.
Wczasach pańszczyźnianych grunt nie przedstawiał wielkiej wartości kiedy z niego uciekano lub zamieniano gospodarstwa kmiece na zagrodnicze za byle jaką dopłatą. Zaradność , zdrowie , pracowitość, a w ostateczności wiano stanowiły większą podstawę do dobrobytu i urządzenia lżejszego życia i dlatego na te zalety więcej zwracano uwagi jak na grunt , ocukrzony takiemi przyjemnościami jak bat dworski i różne uciążliwe świadczenia.
Może po zniesieniu pańszczyzny , po 1870 r. gdy grunt rzeczywiście przynosił posiadającemu pewne korzyści , zwracano większą uwagę na ilość gruntu jako posag dla młodego lub młodej ale to nie tak dawne czasy i właśnie odtąd bardziej aniżeli przedtem widzimy we wsi że żenili się kmiecie u zagrodników czy chałupników i odwrotnie zagrodnicy żenili się na grunt u kmieci. Przeciętnie , największa ilość zawartych małżeństw to ożenek zagrodnika u zagrodnika a kmiecia u kmiecia.
Potrzeba przyznać że do długiej miłości przed weselem w ogóle do zbyt wielkiego kochania się istnieje we wsi wielkie uprzedzenie bo w skutkach nie przynosi ona nic dobrego , albo przedmiot miłości się zmienia albo skutkiem wielkiego rozkochania zbyt wiele czasu tracą na miłość na co chłopa nie stać i zaniedbuje się gospodarstwo skutkiem czego do rodziny wchodzi bieda, a nieraz i ruina gospodarstwa.
Różnie się żenili , jeden szukał dobrej żony , inny ładnej , byli i tacy co dbali o wiano ale ci bardzo często dostawali się z tego powodu na języki ludzkie i tracili swoją powagę , autorytet, a to im bardzo utrudniło ożenek , że zakończali zaloty zupełnie inaczej jak zamierzali. Dawniej nie było zwyczaju aby kawaler chodził latami czy nawet miesiącami do dziewczyny. Każdy jednak chłopiec od chwili gdy ubrano w portki ( czyli ukończył 18 lat) i zaliczał się do parobków wypatrywał sobie dziewczyny. Ale gdy sobie już jaką upatrzył, a jeszcze gdy znalazł sposobność by się z nią zmówić to na muzyce już tylko oboje tańczyli i przy każdej sposobności nawet na kościelnej drodze leciały ich oczy. Gdy już Jędrzeja czy Wojtka naszła ta godzina, że się miał żenić , podchodził do ojców chwytał ich pod nogi ( kłaniał się im do nóg ) i prosił by go ożenili. Rodzice nie byli by ojcami czy matki matkami ażeby nie wiedzieli za kim latają oczy ich syna o ile sami nie wiedzieli to ludzie im powiedzieli ale od zwyczaju i dla upewnienia się pytali z kim chciałby się żenić. Gdy im syn wyjawił swoje upodobanie zazwyczaj jakiś czas wyczekiwali nie odpowiadali nic ale też nic nie czynili by spełnić zamiary syna. Dopiero teraz gruntownie przemyśliwali nad ożenkiem syna.
Różne ta i dawniej były poglądy byli tacy co gadali z dobrej studni każdy rad wody się napije , prawie każdy jednak wolał mieć żonę uczciwą i wierną dlatego upatrywali i wypytywali czy do wybranej przez syna nie podchodził inny i jakiego jest rodu. Zdarzało się czasem , że rodzice inną dziewczynę upatrywali sobie na synową , a syn inną wybrał dla siebie zdarzały się spory pomiędzy rodzicami a synem ale było i tak Wojtek mówił rodzicom albo ożenię się z Jagusią albo z żadną. Gdy rodzice wzbraniali z zgryzoty serca marniał w oczach no i rodzice zazwyczaj przystawali na wybór syna.
Swaty = Posły. Zwykle we wsi już było takich kilku wygadanych gospodarzy ,których używano za poselników. Dobierano takiego, który znał się z rodzicami dziewczyny, a do którego mieli zaufanie.
Poselnikowi dawali kwartę wódki i wyprawiali go w poselstwie do rodziców dziewczyny aby sprawę obgadał. Poselnik gdy przyszedł do domu ojców Jagusi , pochwalił Pana Boga , zaproszony usiadł na ławie pod ścianą , pogadał z gospodarzami o najnowszych nowinach we wsi o sprawach gospodarskich, a potem dopiero wyjmował z za płutnianki flaszkę z wódką prosił kieliszki i przystępował do sprawy. Zazwyczaj i ojcowie młodej wiedzieli od sąsiadek i krewnych jak i cała wieś że w ten a w ten dzień Wojtkowi rodzice poślą poselnika do rodziców Jagusi , i dlatego mieli gotową odpowiedz.
Poselnik postawiwszy flaszkę na stole prosił gospodarzy domu o kieliszek. Gdy zamierzali dać odmowną odpowiedz nie podawali kieliszka , a poselnik swoimi sposobami starał się ich nakłonić różnymi okolicznościami zachodząc i przedkładając sprawę. Czasem zdarzało się że dziewczyna rada była iść za mąż za Wojtka , a czasem odwrotnie zazwyczaj jednak przeważało zdanie dziewczyny. Najczęściej też poselnik prosił ojców by zawołali Jagusi i ją częstował wódką , gdy wypiła oznaczało to że mogą przyjść z Wojtkiem na zmówiny.
Ojcowie Wojtka dobierali sobie z pośród sąsiadów jednego ze starszych, który miał być na weselu starostą i jednego z młodych, który był kolegą syna , a na przyszłym weselu miał drużbować. Zwykle w czwartek oboje rodzice wraz z synem i swatami wybierali się wieczorem do rodziców dziewczyny. Wchodząc do domu młodej wchodzili tylko rodzice i swatowie , a młody pozostawał przed domem w ukryciu. Ojciec gdy był rad zięciowi to usadowiwszy gości zaraz pytał o Wojtka , a gdy nie bardzo to po chwili , wychodził na próg domu i wołał : Wojtuś ! Wojtuś ! a chodżno do izby.
To zatrzymywanie się młodego na podwórzu miało według zwyczaju tą myśl , że ile jaki inny upodobał sobie Jagusię to on w tym czasie był przy ich domu i starał się siłą nie dopuścić zalotnika. Ale takie rzeczy rzadko się zdarzały .
Zawołany przez przyszłego teścia młody wchodził do izby pochwalił Pana Boga , ładnie pokłonił się rodzicom wybranej i stał u drzwi ,aż go zawołała matusia i posadziła za stołem na pierwszem miejscu przy córce. Rodzice młodych razem z swatami siadali naprzeciw siebie i popijając omawiali sprawę wywianowania dzieci , kiedy pójdą młodzi na plebanię dać na zapowiedzi i kiedy odbędą się osłęby. Czasem targowano się o wiano. Starostą bywał zwykle chrzestny ojciec młodego i nieraz starał się wytargować jak najwięcej dla chrześniaka. Ale zazwyczaj wszystko było już naprzód omówione przez poselnika i tylko powtarzano umowę.
Na zapowiedzi do księdza na plebanię szli oboje młodzi. Po dziewczynę przychodził młody i z jej domu oboje szli na pacierze. ? ile młodzi nie chodzili do szkoły to wypytywał ich katechizmu a gdy nie umieli to musieli na pacierze przychodzić kilka razy , a ksiądz wyuczał ich pacierzy i katechizmu.( już wtedy były nauki przedślubne)
We czwartek przed lub po zapowiedziach sprawiano osłęby , była zwyczajna gościna , bardzo często z muzyką ( zabawą taneczną ) na którą zapraszano najbliższych krewnych i przyjaciół. Kto nie sprawiał osłębów ten krewniaków spraszał na obiad w ostatnią niedzielę przed weselem. W ostatnią niedzielę przed weselem na sumę do kościoła szedł młody z młodą i rękownicą wystrojeni w wstążki gorsety itp. a gdy ludzie wychodzili po sumie z kościoła , młoda z rękownicą łapały swatów. Młoda z rękownicą musiały się nauwijać by połapać wszystkich swatów , których chciały mieć na weselu. Łapanie odbywało się w ten sposób , że rękownica zatrzymywała chłopca a młoda chwytała pod nogi i prosiła za swata.
Po łapaniu swatowie stawali na boku wraz z młodym , a gdy połapano już wszystkich swatów , prowadził ich młody do swego domu na obiad. Na obiad podawano kapustę , kaszę pieczoną często mięso a po obiedzie dwa-trzy kieliszki wódki. Po obiedzie pan młody prosił swatów wyszukali koni i przygotowali siodła słowami: Swatkowie do kościoła jedziemy na koniach , szukajcie siodeł. Nie taki wielki trud był z wypożyczeniem siodeł , ponieważ było ich we wsi dosyć trudniej było ? konia temu kto go nie miał a musiał wypożyczyć. Swatowie dawali po pół kwarty wódki za wypożyczenie konia na wesele. Po obiedzie u młodego gdy swatowie już się rozchodzili do domów , rękownica wraz z kilkoma drużkami (szły do domu młodej) rozkładały na stole rutę , kwiaty i wstążeczki i z nich robiły bukiety dla swatów , a robiąc bukiety przyśpiewywały już na nutę weselną uroczystą i powolną.
Wiła Marysia wianeczek , wiła Marysia wianeczek
Drobny rutki serdeczek , drobny rutki serdeczek
Rozłożyła go na stole , rozłożyła go na stole
Na mamusine żale , na mamusine żale
Niech się jej serce kraje , niech się jej serce kraje
Że mnie młodą za mąż daje , że mnie młodą za mąż daje.
Oj młoda młoda młodziusieńka(bis) a od ciebie daleko daleczeńko(bis).
Żeby jej dobrze było , żeby jej dobrze było
Toby mamusię cieszyło , toby mamusię cieszyło ..... i inne piosenki.
Wieczorem w tą samą niedzielę w domu młodej wiechownica i inne drużki stroiły wiychę .
Wjycha była to młoda kopulasta jodełka lub jej szczyt , nie duża najwyżej 1m wysoka. Wiechę strojono pękami białych gęsich piór , czerwoną kolorową bibułką pociętą w paski, wypiekanemi z ciasta drobnymi ptaszkami , szyszeczkami i obarzankami. Do strojących wjechę drużek przychodził drużba z poczęstunkiem , z wódką. Niewiele tej wódki było ale i to dopomogło do rozśpiewania i drużki śpiewały.
Drużki: Powiedz nam drużbeńka
Skąd rodem ta wierzeńka
Drużba: Uciąłem ją w lesie nożykiem
Przyniosłem pod płaszczykiem
Albo : Radbym ja wam powiedzieć
Mógłby się leśny dowiedzieć
Toby mnie obstrofował
Żeby mój gruncik nie zgruntował.
Zazwyczaj drużki śpiewały i odpowiedz drużby , a one też śpiewały :
Po pod las my jechali , po pod las kalinowy
Kowale tam palą ogień tarninowy
Przy tem ogniu kowale kują swateńkom konie
Przyjechał sam drużbeńka
Podkuj że mi konisieńka
Złotemi podkowami
Srebrnemi ocylami.
Wszystkie te piosenki śpiewano na weselną nutę, która słuchającemu pierwszy raz tej melodji zdaje się być jedną dla wszystkich piosenek, w rzeczywistości jednak każda z piosenek weselnych miała inną melodję. W przeddzień wesela młoda z rękownicą chodziły do domów sąsiadów i krewnych spraszać ich na wesele. Dla młodej był to trud nie lada, bo wszystkich proszonych , a nawet napotkanych na drodze potrzeba było chwytać pod nogi po kilka razy, a młodych chłopców i dziewczęta ścigać bo według zwyczaju uciekali. Gdy młoda kłoniła się do nóg ( proszonych na wesele) to oni kładli na jej głowie lub ramieniu rękę i błogosławili jej słowami Niech ci wszystkich napotkanych Pan Bóg błogosławi. By zyskać najwięcej błogosławieństwa młoda prosiła ? niemal wszystkich napotkanych .
Wesele rozpoczynano we wtorek lub środę. Wieczorem w przeddzień wesela w domu młodego odbywała się dobranoc. Ostatni wieczór kawalerski i pożegnanie z kolegami. Dobranoc rozpoczynała muzyka, którą muzykanci wygrywali pod oknami domu młodego. Muzykanci według zwyczaju i normy wygrywali 12 kawałków melodji, a w tem czasie do domu młodego schodzili swatowie koledzy młodego. Nastrój biorących udział w dobrej nocy był niewesoły ale też nie obfitował w serdeczne słowa i gesty. Owiewała go powaga jutrzejszego ślubu. Po skromnym poczęstunku chwila zabawy tanecznej. Młoda ukończywszy spraszania gości, przychodziła na tę zabawę i była serdecznie przyjmowana przez rodziców i kolegów młodego. Po krótkiej zabawie wszyscy rozchodzili się by wyspać się przed weselem, muzykanci nocowali w domu młodego lub starościny. W dzień ślubu swatowie, starosta i pojazdy zbierały się w domu młodego, drużki zbierały się w domu młodej gdzie przyśpiewywały przy strojeniu młodej i przeprosinach. Gdy młodą kończono stroić drużki śpiewały:
Poszła Marysieńka do ogrodeńka, Serdecznie zapłakała
Kwiatuszki moje śliczne powoje nie będę już was zrywała.
Było to pożegnanie z ogródkiem kwiatowym, który utrzymywała każda dziewczyna a później:
We wtorek raniusieńko kąpało się słoneńko,
Marysia go ujrzała na mamusię zawołała
Ratuj mamuś ratuj, nie daj zaginąć światu
Niech cię ten ratuje co ci świat zawiązuje.
Gdy już młodą ustrojoną do ślubu i nadjeżdżał młody ze swatami, starostą to zatrzymywali się w pierwszej izbie. Często młody poważnie zamyślony stanął oparty na nalepie( 38), a drużba wchodził do izdebki gdzie strojono młodą i wyprowadzał stamtąd po kolei każdą z osobna zebrane drużki i różnemi słowami zapytywał czy to ta twoja. Młody dziękował ale przeczył, dopiero gdy ubrano młodą ją podprowadzał drużba. A młody kłonił się jej do nóg i oświadczał, że tą chce , tą lubi i o tą prosi. Miało to za cel zabawienie drużyny do czasu ubrania młodej i odbywało się w miłym nastroju, że żadna z drużek nie była urażona a było wykonane ładnie i zajmująco dlatego zazwyczaj podobało się gościom weselnym.
38- część pieca przypiecek ,pod którym można było rozpalać ogień lub wygrzewać na niej(w dawnych domach wiejskich) lub dawniej warstwa tynku ,gliny itp. Pokrywająca ścianę
Zaraz też dróżki do przeprosin śpiewały:
W ogrudeńku białe kwiatki
Zawołajcie ojca matki
Niech oni nam błogosławią
Do kościoła nas wyprawią
Gdy przybyli rodzice co ubierali się do kościoła w komorze zaczynano przeprosiny
śpiewano: Przeproś ojca , mamusieńkę , przeproś ojca , mamusieńkę
Całą twoją rodzineńkę , całą twoją rodzineńkę
Przeproś braci , siostry , progi , przeproś braci , siostry , progi
Uchyć mamusieńkę pod nogi , uchyć mamusieńkę pod nogi.
Na trzy zawody śpiewano tą pieśń na trzy zawody muzykanci wygrywali tą tkliwą i przejmującą melodję. Kobiety i drużki płakały serdecznie mężczyźni ukradkiem ocierali łzy a młoda przepraszała wszystkich kłaniając się im do nóg , a żegnając drużki , koleżanki serdecznym pocałunkiem. Na niektórych weselach w czasie przeprosin jeden z starszych gospodarzy który potrafił ułożyć odpowiednią mówkę , wygłaszał ją zaczynając zazwyczaj od słów Najukochańsza mamusieńko ! Najukochańszy tatusiu ! Mówił na temat małżeństwa zwracając się raz do rodziców to znowu do młodych. Czas był do kościoła więc śpiewano:
Wender (39)Jagusiu wender , bis
Od mamusinych węgieł ,,
Jużeś się dość naradziła ,,
Jakeś u mamusi była ,,
Na środku pierwszej izby (piekarni ) stał stół nakryty krajką a na nim bochen białego chleba. Po przeprosinach wychodząc z izdebki (drugiej izby) pierwsi wychodzili młodzi obchodząc ten stół dookoła. Inni z gości weselnych przechodząc koło stołu każdy palcem dotknął chleba i przesunął go kawałek na stole. Trudno mi wyrazić znaczenie tego obrzędu jego myśl , niewątpliwie obrzęd był związany z pracą rolną , produkującą chleb.
Muzykanci grali wsiadanego , woźnice zajeżdżali pod dom trzaskając z batów , rozwiewał się tkliwy i żałosny nastrój przeprosin. Drużki wszystkie wsiadały na jeden wóz letrami (40) wyłożony a zaprzągnięty w cztery konie , a zledwie się usadowiły śpiewały przywołując starościnę: Siadaj swaszeńko na wóz bis
Pełny wóz szyszek nałóż ,,
Boż nam ty szyszki dała ,,
Ażebyś z nami jechała ,,
39- czyżby od niemieckiego kogo ,obracać, zwracać ?
40 -Jak się nie mylę są to założone na wóz konny burty do przewożenia siana i zboża. czyli wóz drabiniasty
Było w zwyczaju, że starościna inaczej zwana swaszką na wsele piekła szyszki , około półkilowe bocheneczki pszennego chleba ozdobione na wierzchu kogutkiem. W dawnych latach szyszki wypiekano z żarzonej mąki pszennej a późniejszych z pytlowanej. Zamożna gospodyni swaszka szyszkami obdarowywała całą drużynę t.j. wszystkie drużki i swatów. W późniejszych czasach drużyna nie przyjmowała szyszek więc swaszka dla zachowania dawnego zwyczaju , rzucała szyszki ale tylko stojącym przy drodze i przyglądającym się przejeżdżającemu weselu , szczególnie dzieciom które z radością łapały rzucaną przez swaszkę szyszkę.
Starosta ustawiał wozy w kolejności w jakiej miały jechać , starszy swat formował swatów . Przed wyruszeniem wesela starosta domowy , kropidłem z żytniej słomy i wodą święconą święcił wesele. Na przodzie całego wesela jechał starszy swat wioząc w ręku bochen białego chleba składany na bocznym ołtarzu w kościele przez starszą drużkę (zabierał go dziad kościelny). Za nim na przystrojonych koniach , w żupanach przybrani bukietami i kwiatkiem jechali swatowie. Za nimi czwórka powożona z siodłowego konia przez woźnicę , wszystkie drużki z wiechą i sważką za nimi , na koniach młody i drużba , dalej muzykanci a za nimi starosta i inne wozy wiozące starszych.
W dawnych czasach Młoda do kościoła szła pieszo aby wszystkim napotkanym kłonic się do nóg i otrzymywać błogosławieństwo , w późniejszych czasach jeździła razem z drużkami a obecnie na wozach to razem z drużbą i starszym swatem. Przed wyruszeniem wesela drużki zaś śpiewały:
Na kalinowym lesie
Wodeńka kamień niesie
Na nim Jagusia stała
Czarną kosę czesała
Co z kosy rosy spadnie
Bystra wodeńka zgarnie
i wesele ruszało w drogę do kościoła przy dźwiękach grającej kapeli , śpiewie drużek , śpiewy i wesołem krzykaniu swatów iiihu ! iiihu !
Drużki śpiewały : A na polu wielka burza
Nasza swasia jakby róża
A drużbeńka jak lelija
Na koniku się uwija.
albo : Z bicza wożnica z bicza - bis
Ciężka drużka rękownica ,,
Jeszcze cięższa panna młoda ,,
A fartuszek z falbanami ,,
I korale z obręczami ,,
Było w zwyczaju że największy koral w każdym sznurze przyozdabiali złotą obrączką. Woźnicy , drużki przyśpiewywały : Kędzierzawy wożniczeńka bis
Podcinaj że konisieńka ,,
Podcinaj że i klacze ,,
Niech Marysia nie płacze ,,
A swatom : Parą swatkowie parą ,,
Niech was ludzie chwalą ,, (że ładnie jedziecie) itp.
Na pierwszym napotkanym mostku woźnica przystawał i wybierał biczowo (drobne datki) od drużek i innych jadących na wozach. W czas wybierania biczowego grali muzykanci. Gdy woźnica ukończył zbieranie biczowego drużki śpiewały :
W konie woźnica w konie bis
Bo wóz pod nami tonie ,,
Wodeńka go podebrała ,,
Co Jagusia napłakała ,,
I wesele ruszało dalej w drogę. Na drodze do kościoła wesele najmniej trzy razy stawało za każdem razem swatowie odjeżdżali od wesela galopując po bocznych drogach , prędko jednak zawracali by prowadzić wesele. Swatowie śpiewali :
Swatem ja se swatem
Na weselu na tem
Więcej już nie będę
Bo się żenił będę iihu! iihu! albo
Siwy koń podemną
Siadaj dziewcze ze mną
Uchyć się strzemiona
Będziesz moja żona iihu! iihuu! Itp.
Do kościoła pierwsza wchodziła wiechownica niosąc wysoko wiechę , za nią drużki z młodą a dopiero za nimi młody z swatami i inni. Starszy swat wnosił bochen białego pszennego chleba od młodej na ołtarz ,a drugi od swaszki do zakrystyi dla księdza.
Po ślubie , gdy starosta i drużba świadczyli przy zapisywaniu ślubu do aktów parafialnych , cały orszak weselny prowadzony przez wiechę z wiechownicą obchodził dookoła ołtarz gdzie każdy z weselnych całował Pana Jezusa ukrzyżowanego (figurę z którą wyprowadzano umarłych na cmentarz) i składał ofiarę na kościół do puszki umieszczonej za ołtarzem. Rękownica która nakrajała w domu bochen chleba , złożony przed ślubem na bocznym ołtarzu schodząc od głównego ołtarza , wstępowała przed boczny ołtarz gdzie odłamywała nadkrojony skrawek i tym chlebem po wyjściu z kościoła dzieliła młodych i całą drużynę , dając im po okruszynie ,którą zjadali.
W podobnym szyku jak do kościoła wracało wesele do domu tylko oboje młodzi jechali razem na koniach o ile młoda umiała dosiadać konia lub na wozie , całe wesele jechało ze śmiechem i krzykaniem. Dawniej gdy wesela odbywały się w karczmie to wiechę stawiano na szafie za szynkwasem. Po 1880 r. już prawie stale wesela obywały się bez karczem i wtedy drużyna i młodzi od ślubu zajeżdżali do domu starosty który przygotowywał śniadanie , dojeżdżając do domu starosty śpiewano :
Starosta bardzo nam rad bis
Puść nas też na obiad ,,
Niewiele nam trzeba ,,
Troje pieczywa chleba ,,
I trzy kufy konoteńki ,,
Dla swojej drużeńki ,,
Zwykle niebogate było przyjęcie u starosty zdarzało się że na całą drużynę podano dwa bochenki chleba jeden biały drugi czarny i miskę pokrajanego suszonego sera. Po śniadaniu uprzątnięto izbę i przygotowano do tańca. Drużba kłaniał się wszystkim do nóg a oni życzyli mu szczęśliwej drogi. W pierwszą parę szedł drużba biorąc matkę młodej i na nutę poloneza przyśpiewywał:
Już dziś na mnie płaczesz
Do matki się wleczesz
Dopierom cię wczoraj pojon
Oblekłaś się w paruszysko (41)
41-gorsze ubranie
I zaczynał taniec jedną parą. Odtańczywszy pierwszy taniec z matką młodej o ile umiała tańczyć dawał jej innego tanecznika (tancerza) a sam po koleji wyprowadzał do tańca wszystkie drużki , początkowo sam tańcząc z nimi a następnie oddając je do tańca swatom. Zaczynała się zabawa taneczna która trwała chwilę po południu. Po południu (często wieczorem) gdy przygotowano w domu młodej obiad dla drużyny i dano o tem znać drużbie przerywano tańce a drużba z dzbanem w ręku prowadził wesele do domu młodej za nim dwie drużki na wodziewce niosące bochen chleba ,a dalej młodzi i reszta orszaku z wiechą. Muzykanci przygrywali do marsza , raz drużki , raz swacia przyśpiewywali i pokrzykiwali aż doszli do domu młodej gdzie zastali drzwi zamknięte dlatego drużki śpiewały:
Wyjdźcie mamusiu do nas bis
Wyjdź a przywitajże nas ,,
Bo nas tu słota bije
Jagusi kosa gnije
Niechby tam kosa zgniła
Byle Jagusia żyła.
Otwórz że nam otwórz
Otwórz że nam dźwierze
Jak mi nie otworzysz
To ci oknem wlezę
a za matką odpowiadały
Do drzwi dobijał się drużba ze swatami a przy drzwiach w domu stał starosta weselny i inni starsi, którzy udając że nie znają co to za ludzie są ci przychodzący udawali strażników żądali paszportu , dość ostrymi dowcipami dogadywano sobie ,domowi udawali strażników a przychodzący byli tymi których zatrzymywano. Targi te i dowcipy trwały do czasu ,aż dom uprzątnięto po bawiących przed chwilą sąsiadach którzy obecnie skupili się w drugiej izbie , pierwszą pozostawiając dla drużyny , gdy uprzątnięto izbę i ponownie stoły zastawiono świeżym jedzeniem.
Odmykano dom przed który wychodziła matka panny młodej, a za nią starosta weselny z chlebem i solą. Matka brała zaodziewkę z rąk drużek niosących na niej chleb {zaodziewka biały podłużny pas lnianego płótna samodziałowego wyszywany czerwonemi i czarnemi figurami używany do zaodziewania głowy) , okrywała zaodziewką oboje młodych , którzy tak przyodziani przechodzili przez dwoje drzwi , z podwórza do sieni a stamtąd do izby śpiewano:
Naści mamusiu wiechę bis
Wychowaj nam drugą dziewę ,, a za matką:
Jużem dwie wychowała ,,
Do dobrych ludzi dała ,,
Wiechownica oddawała matce młodej wiechę , którą ta biła po plecach wszystkie wchodzące drużki wołając na nie :
Za mąż! Za mąż!
Dawniej wejście do domu młodej od starosty odbywało się w ten sposób, że dwie drużki trzymały wysoko na zaodziewce bochen chleba ,a młodzi i cała drużyna wchodzili do domu przechodząc pod wzniesionym na zaodziewce ( Chustke) chlebem. Obiad przeciągał się chwilę zanim pojedli a później trochu popili upływał czas. Jedną szklanką na każdy dzban trudno było szybko obsłużyć całą drużynę dlatego młodzież szczególnie drużki musiały śpiewać aby zabawa nie ustawała i nie nudzono się na weselu.
W tym czasie drużba musiał pilnować by mu nie porwano i nie ukryto wiechy , bo po obiedzie wysadzano wiechę na dach domu młodej, a drużba gdy nie ustrzegł wiechy to musiał ją wykupywać. Drużba brał do kieszeni flaszkę wódki, a do rąk wiechę i dzban piwa i z fantazją pokrzykując wychodził po strzesze (bez drabiny) na dach domu i tam idąc po wilku na rogu dachu zasadzał wiechę i podlewał ją trunkiem wśród pokrzykiwania. Flaszkę z wódki umiejętanie spuszczał po strzesze dachu na ziemię bo jeżeli flaszka spadając rozbiła się to było złą wróżbą. Umieściwszy wiechę , drużba szedł do komina i tam na kominie (lub otworze dymnym) wykrzykując w takt muzyki tańczył i fikał koziołka ( W wysadzaniu wiechy często specjaliści co umieli bardzo dobrze utrzymywać równowagę zastępowali drużbę). W czasie gdy drużba wysadzał wiechę na dach drużki z obojga młodymi i muzykantami przystanęły na boku domu i śpiewały:
Na dach wiecheńko na dach bis
Jagusia już w sąsiadach ,,
Młody stawał przy muzykantach , a przed nich podchodziła rękownica prowadząc młodą i śpiewała:
Pamiętaj Wojteczku , Żebyś ją nie bijał
By się na jej głowie , Rozmaryn to zwijał
Pamiętaj Wojtusiu , Żebyś ją szanował
Żebyś jej kawałka , Chleba nie żałował
Szanuj że ją szanuj , Jak ją masz szanować
Bo to nie jabłuszko , Urwać i skosztować
Jabłuszko skosztujesz , Jak kwaśne wyplujesz
Ty ją Wojtusiu weźmiesz , Na nic ją zmarnujesz.
Każdą prześpiewaną zwrotkę muzyka grała ,a rękownica z młodą i same drużki ze sobą tańczyły. Gdy rękownica wyśpiewała młodej i obie wytańczyły , brała młodą starsza drużka ,a stanąwszy przed muzyką śpiewała :
Jagusiu Jagusiu ! Chodziłyśmy obie.
Teraz nie będziemy , Tylko każda sobie
Jagusiu Jagusiu ! Chodziłyśmy w parze
Teraz nie będziemy , Bo Wojtuś nie każe.
Następnie do młodej podchodziły po kolei każda z drużek , śpiewały przyśpiewkę i tańczyły z nią ustępując następnej. W czasie gdy drużki żegnały się z młodą swatowie i inni starsi goście weselni przyglądali się wysadzaniu wiechy , pomiędzy nimi zjawiało się dwóch (swatów lub innych z weselnych) poprzebieranych jeden za żydówkę drugi za żyda którzy zalecali się do siebie , a Szmul całował swoją Surę i tym podobnymi dowcipami bawili gości.
Po wysadzeniu cała dryżyna (młodzież) szli dalej na muzykę tańczyć , by do stołów wrócić dopiero na wieczerzę dopiero około godziny dziewiątej wieczorem. Gdy wieczór zasiedli za stołem , pojedli to drużba częstował wódką i piwem, a młodzież przyśpiewywała sobie
:
Szumiała leszczyna jak się rozwijała - swaci
Płakała dziewczyna jak się wydawała
Ty nie szum leszczyno i nie rozwijaj się
Ty dziewczyno nie płacz i nie wydawaj się. drużki :
Przeleciała sowa przez środek Krakowa
Niczyja Jagusia tylko Wojtusiowa. swaci:
Szanują mnie ludzie i konika mego
Uwiązali mi go u żłobu gołego
U żłobu gołego u gołej drabiny
Nie dali mu siana ani odrobiny. drużki:
A moja bratowa cztery koni chowa
Piątego kupiła będzie się woziła. swat:
Żeby nie ta woda i nie te kamienie
Nie kochał by ci ja dziewczyny we młynie. drużba:
Któż mnie na to przyniewoli
Żebym wdowę brał
Chłopcy wdowę zcałowali
Co ja będę miał. swat:
Wszyscy się żenicie , ja się żenić muszę.
Jak brzydką dostanę , to zapłakać muszę.
Choć stajenki nimom , konika kupuję.
Żenić się nie myślę , ale obiecuję.
Siwy konik siwy , konopiasty grzywy.
Już więcej nie pójdę , do ty Branki krzywy.
Nie sama nie sama , Kalinę łamała.
Chłopcy ją łamali , ona pomagała
Z konika kasztanka to dobra furmanka
Z dziewczyny jedyny to dobra kochanka
O mój mocny Boże co ja komu szkodzę.
Gorzałki nie piję do karczmy nie chodzę.
Jak napiję zapłacę i pobić się nie dom.
A swoją dziewczynę odprowadzę do dom.
Odprowadziłbym ją ale wilcy wyją.
Moja szynkareczko przenocuj że mi ją.
Przenocuj że mi ją do jutra do rana.
Jutro raniusieńko pójdzie do domu sama.
Chulała gęgała gąsieńka siodłata.
Wzionbym cię dziewczyno aleś nie bogata.
Ja bogactwa nie mam , a choć bym go miała.
Pytaj się mnie durniu , czy cię będę chciała.
Nie smuć się dziewczyno bo ja zasmucony
Ty nie masz kochanka a ja narzeczonej . itp.
Zbliżał się czas oczepin i zebrane w drugiej izbie kobiety zawodziły zwołując drużki:
Stańcie drużeńki stańcie , Jagusi wianka brońcie.
Drużeńki stanęły , Jagusi wianka nie zbroniły.
Drużki które umieściły się już w izdebce śpiewały ze starościną:
Zakukała kukułeńka na szczepie
Pewnie ja cię Jagusieńko zaczepię
Podaj mi drużbeńko , stołeńka
Niechże na nim usiądzie młodeńka.
Młoda nie chciała się dać oczepić , przed oczepinami uciekała i kryła się nieraz ją znajdowano we wnętrzu spróchniałej wierzby. Oczepiny bez młodej obyć się nie mogły i dlatego zawsze ją sprowadzano i sadowiono na stołku lub dzierzy( drewniana miska do mieszania ciasta na chleb) ,a drużki śpiewały:
Jak cię będą czepić , spojrzyj do powały(42)
Żeby twoje dzieci czarne oczka miały
Jagusiu Jagusiu będziemy cię prosić
Żebyś ty raz chciała ładny czepek nosić.
A za młodą :Wianeczku ruciany jużeś się mi zmienił
Już mi się nie będziesz na głowie zielenił.
A potem : Zakukała kukułeczka na kole
42-sufit
Brzydkoście ją zaczepili na czole - Młoda zrywała czepiec i rzucała do powały (sufitu) a starościna ponownie przystępowała do oczepin , a drużki niezadowolone śpiewały:
Zakukała kukułeńka na wieży
Zaczepili Jagusieńkę na dzieży
Zakukała kukułeńka na buku
Brzydkoście ją zaczepili na boku.
I jeszcze raz młoda zrywała czepiec i rzucała nim o powałę. Do trzech razy młoda zrywała czepiec zakładany przez starościnę i rzucała nim o powałę aż wreszcie ulegała. Zaczopiono Jagusię , a około czepca obwiązano pułpołek (biała lniana zaodziewka dla kobiet wyszywana czarnemi nićmi)
a drużki śpiewały:
Zakukała kukułeńka na śliwie
Zaczepili Jagusieńkę szczęśliwie a potem na inną nutę:
Jużeś Jagusiu , jużeś niewiasta bis
Weźmiesz sobie kobiałeńkę ,,
Jedziesz do miasta ,,
Starościna ubrała na głowę kapelusz młodego ,a pod rękę jakby do tańca brała młodą i śpiewała na zadumaną nutę:
Siadła mucha na konopiu otrzepała kwiat
Po cóż żeśmi moja miła zaplątała świat.
W oczepin w przerwach pomiędzy śpiewanemi piosenkami starościna targowała wianek Jagusi. Po oczepinach odbywała się licytacja ,na której sprzedawano to stworzenie młoda. Młoda udawała kulawą wiele z tego powodu było śmiechu i dowcipów drużki przyśpiewały:
Chwaliłeś się Wojtuś masz pieniędzy wiele
Przyszło wianek płacić stanąłeś jak cielę
Chwaliłeś się Wojtuś że masz cztery koni
A w twojej stodole mysza myszę goni.
Zaczynał się biały wieniec tj. młodzi żegnali się z młodymi i innymi weselnymi i rozchodzili się do domów. Przy pożegnaniu się z młodą każdy swat czy drużka dawał nieznacznie do ręki młodej datek kilka szustek (kilka pieniędzy po 20 ) na biały wieniec. Opowiadają że dawniej w sąsiedniej wsi po oczepinach odbywały się pokładziny gadają że w tamtej wsi gdy młody i młoda nie zgodzili się na pokładziny to matka młodej płacząc z żalem zawodziła że ona , jej matka i jej babka miały pokładziny a jej nieszczęśliwą córkę spotyka ten wstyd że nie będzie miała pokładzin.
Pokładziny odbywały się po oczepinach i białym wieńcu w ten sposób: Starościna brała do tańca młodą a stanąwszy przed muzyką na ładną powolną nutę śpiewała:
Do jamy myszeńko do jamy , do jamy
Do jamy Jasieńku do jamy , do jamy
My ci tam Kasieńkę dodamy dodamy.
Muzyka grała wszyscy tańczyli. Tańczyła i starościna z młodą tylko w pewnym momencie usuwali się nieznacznie z tanecznego koła, a razem z drużbą i młodym przechodzili do komory. Tam drużba zzuwał ( ściągał) but z lewej nogi młodej ,a starościna z prawej nogi , które prędzej zwyzuło nogę to tego rodzaju miało być pierwsze dziecko , o ile drużba to syn a jeśli starościna to córka.
Pierwszy dzień wesela był dniem wesela w którym uczestniczyli młodzi tj. drużki i swatowie.
Wesele młodych miało swoisty charakter , było w nim wiele śpiewu i obrzędowych (teatralnych) wzruszeń. Ażeby być proszoną na wesele drużka musiała umieć śpiewać ? ile nie umiała śpiewać to na wesele prosili ją tylko najbliżsi krewni. Wesele dla starszych zwykle obfitowało w jadło i trunek , dla drużyny trunku i nawet jadła podawano niewiele. Dlatego młodzi często wyrywali się z wesela do domu pojeść, a swatowie składali się na jedną lub dwie beczki piwa które wypijali razem z drużkami.
Za dawnych czasów kiedy nie znano innego materiału na przyodziewkę jak samodział i skórę to i stroje weselne jaśniały bielą płutnianek , krajek i półpołkówków (zaodziewek) kobiecych wyszywanych krajami w figury u dziewcząt czerwone u kobiet czarne. Gdy rozpowszechniło się używanie sukna , pierwsze rozpowszechniły się kolorowe chusteczki wstążki i kapelusze dla mężczyzn. Następnie sukienne drogie żupany dla mężczyzn, a biekienki dla kobiet. Kobiety , dziewczęta ubierały aksamitny wyszywany koralikami gorset bieluśką koszulę i kolorową wełnianą spódnicę , chłopi czarne sukienne spodnie i bluzę. Tęczą kolorów wstążek i przyodziewki mieniły się ubrania dziewcząt kobiet i wszystkich mężczyzn by ostatnimi laty zszarzeć i ustąpić miejsca bardziej jednostajnym strojom.
Dla starych wesela były obfite często na wesele zabijano krowę , świnię lub parę owiec , a trunki zakopywano i 20-30 wiader (po 50 l.) piwa i kilka garncy wódki.
Wesela odbywały się rzadko dwa dni , najczęściej przez trzy dni, a w niedzielę jeszcze poprawiny.
Gdy wesele odbywało się na dwa dni to talerz odbywał się w pierwszym dniu wesela po oczepinach.
Talerz był to dla niejednych nieładny bo nieprzyjemny zwyczaj. Przed talerzem żywiej na stół zjawiały się dzbany piwa krążyła szklanka i flaszka z wódką. W pewnej chwili poprzebierani w dziwaczne stroje wchodzili do izby drużba i starszy swat robiąc wielki hałas za nimi szedł starosta domowy tłukąc się w stare pokrywy od garnków ,a wszyscy razem wśród hałasu wołali: Stare naczynia na sprzedaż! Kupujcie stare graty i podobnie. Siadali w izdebce za stołem na wprost drzwi wejściowych dalej hałasując i wykrzykując, aż każdy z weselnych według zwyczaju poczuwał się do obowiązku pomóc sprawiającym wesele poniesieniu kosztów zakupu trunków na wesele składając odpowiedni datek. Podchodzili wtedy z każdej pary najczęściej gosposie składając na talerz lub miskę leżącą przed starostą trzy do pięć reńskich zależnie od ochoty wesela i swojej zamożności. W tym czasie drużba nalewa obu składającym na talerz w szklanki piwo i częstuje ich. Gdy talerz jest głoszony to starosta dziękując za złożony datek wygłasza sumę jaką ci złożyli i karze muzykom aby odprowadzili ich (zwykle dla wesołości w przeciwną ich domu stronę i daleko). Za każdy datek dziękuje słowami: Bóg zapłać poważnym (zawsze inny tytuł) gospodarzom Franciszkom Puszom za piękny i szczodry datek a muzyka niech ich odprowadzi aż na granicę. Gdy wszyscy spełnili ten obowiązek , nie rozchodzili się jeszcze weselnicy ale gwarzyli. Domownicy po talerzu nie rozpoczynali już nowych beczek piwa i powoli bardzo często pijany zakończył się ten pierwszy dzień wesela.
W drugim dniu wesela o ile wesele było na dwa dni , uczestniczyli już sami tylko starsi , sąsiady i krewniacy. O ile wesele było dłużne to drużba jeździł na koniu w żupanie i z harapem w ręce i spraszał drużbów i swatów. Starosta domowy ,a najczęściej inni z sąsiadów poprzebierani za drabów , żydów , żydówki itp. obiegali domy weselujących spraszając ich na dalsze wesele.
Było w zwyczaju , że ci przebrańce w każdym domu gościa weselnego co im się dało, a leżało na podorędziu i było do zjedzenia , ser , masło , słoninę , kury itp. i to później kładli na stole tego weselującego w którym domu rzecz porwali.
Dziwacznie ze starych skrzyń i wozów robiono kolasę (karetę) przybierano ją brzydko staremi płachtami , zieleniną i powrósłami. Zaprzęgano do niej czwórkę koni poprzykrywanych dla oszpecenia i ośmieszenia staremi dziurawemi płachtami, a uprząż ozdabiali wiechciami ze słomy. Podobnie dziwacznie poprzebierany był woźnica. Tak wyelegantowanym zaprzągiem z muzyką wyjeżdżano po starostów. Wśród hałaśliwych i śmiesznych okrzyków na takim paradnym wozie sadowiono starostów. Dla ukoronowania starościnę przybierano na głowę wieńcem z suchych pokrzyw lub innego chwaściska. Wśród krzyku, śmiechu i hałaśliwej muzyki przywożono starostów do domu młodej.
Podczas wsiadania do powozu starostów w domu ich plądrowali poprzebierańce, którzy u niej szczególnie zabierali co zjadła dało się się tylko wziąć np. u jednej porwali suszący na piecu serek, wędzone w kominie sadło, a na dodatek kurę. Starościny dopiero gdy namówiła sąsiadę, że wzięła żyda tańczyc udało się wyjąć z kosza sadło. Gdy weszła do domu młodych to przed nią na stole żyd położył ser, a kurę trzymając ją w ręku przykrywał ser przemawiał do niej i do kury śmieszył i bawił gromadzących sie na wesele, a kury omal nie zadusił.
Wszystkich przychodzących na wesele przed domem witała muzyka, grając początkowo według swojego upodobania a po wrzuceniu w basy przez przychodzącego na melodję jaką kazał grać. Jadła i trunku zwyczajnie było dosyć, gdy pojedli i napili kto miał ochotę ten szedł na muzykę tańczyć inni przy stole zabawiali się przyśpiewkami, dowcipami i żartami do których zwykle nie brakowało chętnych. Przed wieczorem wszyscy weselnicy z muzykantami gromadzili się przy domie weselnym, sławiono starościnę przy śpiewie:
Nasza starościna nie dała nam sera
nie daleko rzyczka to ją utopiwa
nie daleko rzyczka, nie daleko jezior
to ją utopiwa nikt nie będzie wiedział.
Dziwacznie i śmiesznie przybraną starościnę pławiono wpuszczano na wodę w zimie przybierano ją suchym zielskiem przywiązywano do sani i wśród śmiechu, dowcipów i krzyku wjeżdżano do wody. Latem starościnę przybierano chwastami i na taczkach w podobnym weselnym nastroju wjeżdżano z nią do wody, rzeki lub stawu. Była to okazja do urozmaicenia zabawy weselnej ale też miało to znaczenie obrzędowe zemsty, podzięki starościnie która przyczyniła się i asystowała przy utracie wianka.
Na kmiecych weselach nie rzadko wieczorem odbywały się wyścigi na koniach ale gdy przy okazji wyścigów jeden z podpitych weselników, biorący udział w wyścigach spadł z konia i zabił się od tego czasu zaprzestano tych wyścigów. Kto z weselnych miał ochotę szedł do stołu kto wolał tańcować na muzykę. Dopiero wieczór wszyscy gromadzili się przy stole bo i muzykanci jedli wieczerzę.
Przez cały czas ci co byli przy stole bawili się żartami, przyśpiewkami układanemi na doraźnie, samorodnemi przedstawieniami przebierali się za księży słuchali spowiadających się odprawiali modły prawili mówki pogrzebowe nad nieboszczykiem leżącym na korycie, który przychodził do życia. Byli lekarzami leczącymi krążkiem do przędzenia i wałkiem do taczania ciasta, udawali żydów wielkich kupców, zalecali się bałamucili itp. ale nie było i kwadransa żeby zabawy nie urozmaicił dowcipny śpiew, spiewany z odpowiednim ruchem gestem i mimiką:
Oj nie na to śpiewamy abyście słuchali
Ale na to śpiewamy niech się świat weseli.
Albo:
Weselcie się ludzie
W jaroszowej budzie
A jak się zawali
To pójdziemy dalij.
To nic, że ze starościny śmiano się i zawieziono ją na wodę, gdy przeszła pomiędzy gości, śpiewano jej.
Nasza starościna a nasza a nasza
Wiszą jej korale do samego pasa.
Gdy pomiędzy gośćmi znalazła się młoda para przygadywano im i przyśpiewano wesoło:
Zabili, zbili na kamieniu węża
Przypatrzże się Jaguś ładnego masz męża.
Albo:
Aleś se Jagusiu ładnego wybrała
Jabym ci lepszego z drzewa wystrugała.
Zwracając się do młodej i jej matki:
Podziękuj Jaguś dziś swojej mamusi
Ciebie wychowała sama robić musi.
Wiele też przyśpiewek było na temat samego małżeństwa:
Porachuj dziewczyno zdziebetka na dachu
Tyle będziesz miała pierwszą nockę strachu
Rachuję rachuję nie może zrachować
Musisz ty jej Jasiu nockę podarować
Jedną jej daruję drugiej nie daruję
Bo by se myślała że jej nie miłuję.
Albo:
Ożenił się z przepióreczką dudek
Wsadził on jej pod skrzydełko dziubek
Nie gniewaj się przepióreczko siostro
Że ja wsypał pod skrzydełko proso.
Albo:
Wesele wesele jutro poprawiny
Za 9 miesięcy przyjdziemy na chrzciny
Wesele wesele ale nie każdemu tylko Pani Młodzie i panu Młodemu
Albo: Na piecu orał żyto siał, żyto siał
Ona płakała on się śmiał, on się śmiał
Oj nie płacz babo, kobieto!
Dobra to rola na żyto, na żyto
Wystawianie Świadectw Charakterystyki Energetycznej budynków oraz lokali. Badania termowizyjne
Książka..O Galicji Zdjęcia z kresów ..Kresy wschodnie Grzymałów Mapy historyczne Świdnica Filmy TanecznePielgrzymka