Początek książki...O Galicji ...Zdjęcia z kresów ..Mapy historyczne..Kresy wschodnie Wyszukiwarka GenealogicznaKsięgarnia “Kresy Wschodnie”Filmy o Kresach

Zjazd

Strona o Grzymałowie

Filmy z Grzymałowa



Jerzy Wolański

"Z dziejów Grzymałowa"

Odczyt dokonany w dniu 27.maja.2006 w Chrabielinie na I zjężdzie Grzymałowian.

Na wstępie niech mi wolno będzie wyrazie głęboko odczuty żal, że nie było mi danym w tym wyjątkowym dniu w Charbielinie być wśród Was, Drodzy Grzymałowianie różnych pokoleń, tych starszych i tych młodszych. Poważna choroba, z któ­rą zmagam się od dwóch lat sprawiła, że w "I Zjeździe Grzymałowian" przyszło mi uczestniczyć "na odległość" jedynie serdeczną myślą. No cóż, "duch wprawdzie ochoczy, ale ciało mdłe" ... W tym stanie rzeczy, nie pozostawało mi nic innego, jak przyjąć z wdzięcznością zaproszenie głównego Organizatora imprezy, pana Bol­ka Stachowa, do podjęcia próby skreślenia okolicznościowej gawędy p.t. "Z dzie­jów Grzymałowa".

Wielki to dla mnie zaszczyt, ale l zadanie niełatwe. Historia bowiem naszego miasteczka jest, nie ma co ukrywać, mało znana. Niewielka mieścina, która malow­niczo rozsiadła się na łagodnym zboczu równie niewielkiej rzeki Gniły, nie od­grywała nigdy jakiejś znaczącej roli w dziejach dawnego województwa ruskiego, czy choćby tylko, w dziejach Ziemi Halickiej. I jako taka, nie doczekała się -niestety - jakiegoś poważniejszego opracowania monograficznego. Szczerze mówiąc, materiałów do takiej monografii niewiele. Co więcej, większość źródeł z oczywistych względów - jest obecnie trudno dostępna. Stąd też podjęta tu próba omówie­nia dziejów Grzymałowa nie może pretendować do wyczerpującej i kompletnej jego historii. Jest raczej zebraniem faktów bezspornych oraz wielce prawdopodobnych dotyczących losów miasteczka.

Niewiadomy jest czas powstania Grzymałowa. Stwierdza to monumentalny "Słow­nik geograficzny Królestwa Polskiego" dodając jednocześnie uwagę, że początkami swymi sięga on podobno okresu panowania Władysława Jagiełły. Podobno, czyli nie na pewno. O Grzymałowie milczą zupełnie Akta Grodzkie i Ziemskie z XV i XVI wieku. Najdawniejsza wzmianka o naszym miasteczku , pochodzi z 1600 r. Jako cie­kawostkę odnotować należy fakt, że osada Bucyki, stanowiąca dziś przedmieście Grzymałowa, może poszczycić się znacznie starszą "metryką" niż samo miasteczko. Pod imieniem bowiem "Buczikov" wzmiankowana jest już w 1422 r.( : - Jerzy Zaleski: "Nazwy miejscowe Tarnopolszczyzny", Wyd. PAN W-wa,1987 )

Powstanie zamku w Grzymałowie większość dostępnych źródeł zgodnie naogół wią­że ze znaczącą w Ziemi Halickiej rodziną Ludzickich herbu Grzymała i osadza na przełom XVI i XVII wieku. Natomiast grzymałowska "kronika parafialna" nieco od­miennie przedstawia okoliczności budowy zamku. Spisywana w I połowie XIX wieku przez lokalnego proboszcza, ks. Erazma Żyburta, kronika ta podaje, że budowę zamku miał jakoby rozpocząć w 1590 r. nieznany bliżej szlachcic o nazwisku Grzymała. Prace przy budowie zostały ponoć przerwane na skutek najazdu tatar­skiego. Być może więc, Ludziccy doprowadzili jedynie do końca budowę zamku, rozpoczętą przez owego Grzymałę. Nazwa miasteczka pochodzi niemal na pewno od her­bu, jakim pieczętowali się Ludziccy, a nie od owego półmitycznego Grzymały z "kroniki parafialnej".

Nota bene, losy tego ciekawego dokumentu po 1945 r. nie są znane. Dysponuję jedynie nielicznymi wypisami z "kroniki", dokonanymi przez grzymałowskiego or­ganistę, pana Wrońskiego, na prośbę mojej Matki w 1945 r. Należy przyjąć, że wspomniana "kronika", wraz z innymi ważnymi dokumentami parafialnymi, została wywieziona z Grzymałowa w 1945 r. przez ówczesnego proboszcza, ks. kanonika Ja­na Kruczkiewicza. Mam tu oczywiście na myśli akcję, znaną pod nazwą "repatriacji" ..choć bliższym chyba prawdy byłoby określenie jej mianem "ekspatriacji". Taki to dramatyczny wyraz dla mieszkańców Grzymałowa miał ów wspomniany rok 1945. Podję­te przeze mnie przed kilku laty próby ustalenia losów grzymałowskiej "kroniki parafialnej" - niestety - zakończyły się fiaskiem. A może przypadkiem Ktoś z Dro­gich Państwa mógłby przyczynić się do wyjaśnienia tej zagadki?. Ewentualne infor­macje w tej sprawie, prosiłbym kierować łaskawie na ręce pana Bolka Stachowa.

Czas jednak powrócić do przerwanego wątku. Zamek, położony w północnej części naszego miasteczka, na wzgórzu nad stawem na rzece Gniłej, był murowanym budyn­kiem czteroskrzydłowym. Zbudowany był z kamienia i cegły na rzucie prostokąta, zbliżonego do kwadratu, z sześciobocznymi basztami na narożach i mostem zwodzo­nym od strony wschodniej. W baszcie południowo-wschodniej mieściła się zbrojow­nia a w południowo-zachodniej - kaplica. W tej kaplicy w 1620 r. pochowana zosta­ła Barbara z Kopystyńskich Ludzicka, urodzona ok. 1540, wdowa po Mikołaju Ludzickim, Wojskim halickim. Fundatorem nagrobka był syn zmarłej, Olbracht Ludzicki wojski trembowelski, który po bezpotomnej śmierci brata. Macieja, został w 1627 r, kolejnym dziedzicem Grzymałowa.

Z owym Olbrachtem Ludzickim zaciętą "wojnę sąsiedzką" prowadziła słynna z gwał­townego charakteru i licznych "zajazdów", Anna z Łohodowskich Małynska, dziedzicz­ka niedalekiej Kałaharówki nad Zbruczem. Mając jakieś pretensje majątkowe do 0lbrachta, skorzystała z jego nieobecności, osobiście "zajechała" dobra Ludzickiego i przemocą wtargnęła do zamku grzymałowskiego. Wywiązała się, mówiąc językiem młodzieżowym, ostra "zadyma", w której śmierć poniósł jeden ze sług zamkowych. Nie poprzestając na tym, krewka niewiasta wyrządziła jeszcze, niejako przy okazji poważne spustoszenia nie tylko w samym miasteczku, lecz również w innych poblis­kich włościach Ludzickiego : Bucykach, Hlibowie i Ostapiu.

Ale na nasze miasteczko spadać miały nieporównanie większe klęski i nieszczęś­cia niż te, spowodowane wojowniczymi poczynaniami dziedziczki Kałaharówki. Nad Grzymałowem, tak jak i nad innymi miastami i siołami Rusi Czerwonej, wisiała bo­wiem stale, jak "miecz Damoklesa", groźba ze strony nieprzyjaciół Rzeczypospolitej różnej maści : Turków, formalnie podporządkowanych im Tatarów.czy wreszcie - Kozaków.

Wojny tureckie,ciągnęły się, z przerwami, przez XVI a zwłaszcza XVII wiek, do­prowadzając w wyniku haniebnego "traktatu buczackiego" z 1672 r. do trwającej nie­mal przez 50 lat okupacji znacznych obszarów Rzeczypospolitej wraz z Kamieńcem Po­dolskim . Między innymi, pod okupacją ottomańską znalazły się tereny, odpowiadają­ce południowo-wschodniej części województwa tarnopolskiego sprzed 1939 r., a konkret­nie powiaty: borszczowski, zaleszczycki, czortkowski a częściowo także buczacki i kopeczyniecki. A zatem Grzymałów uniknął jarzma tureckiego.

Nas najbardziej interesuje wyprawa z 1675 r., kiedy to ogromna armia turecka pod wodzą zięcia samego sułtana, Ibrahima Szyszmana paszy, wspierana przez liczne czam­buły tatarskie, wkroczyła na ziemie czerwonoruskie. Kolejno pada szereg zamków a mianowicie: Toki, Skałat, Grzymałów, Budzanów, Janów, Tarnopol, Mikulińce, Zbaraż, Podhajce, Zawałów. Ibrahim Szyszman zamierzał zakończyć wyprawę "mocnym akcentem" w postaci zdobycia twierdzy w Trembowli. Na szczęście los pokrzyżował mu plany. Sprzy­mierzeni Tatarzy ponieśli dotkliwą klęskę w okolicach Lwowa. Co więcej, po 14 dniach niezwykle zaciętych ataków tureckich, stosunkowo szczupła załoga zamku trembowleskiego, wprawdzie ostatkiem już sił, ale nadal mężny stawiała opór. Zniechęcony prze­dłużającym się oblężeniem, a na domiar zagrożony manewrem oskrzydlającym wojsk ko­ronnych i litewskich, dumny pasza pospiesznie zwinął obóz i wraz z całą armią uszedł na tereny, wcześniej już okupowane przez Portę Ottomańską.

Zgoła inny charakter miały najazdy tatarskie. Odznaczały się one daleko większą częstotliwością, rozleglejszym zasięgiem i - choć powodowały niewyobrażalne wprost straty w ludziach i mieniu - nie prowadziły do okupacji kraju. Były wyprawami prze­de wszystkim łupieskimi, nastawionymi na zagrabienie jak największej ilości łupów, a także na pojmanie i uprowadzenie w łykach jak najznaczniejszych ilości ludzi. Że ów jasyr był. dla Tatarzyna łupieżcy intratnym procederem, widzimy na przykładzie osobistego dramatu znanego już nam Olbrachta Ludzickiego, dziedzica grzymałowskiego. Otóż dowiadujemy się, że z uwagi na zasługi Ludzickiego dla Kraju, Sejm Rzeczypos­politej wyasygnował znaczną na owe czasy, a zwłaszcza na świecący pustkami skarb państwa, sumę 2.500.- złotych węgierskich, (czyli dukatów), na wykup jego żony i dzieci z rąk Ordyńców. '( - Adam Bonieciti: Herbarz Polski , tom XV, str. 112, Warszawa 1912.)

Na przełomie XVI i XVII wieku historycy doliczyli się niemal 170 takich łupieskich najazdów o zróżnicowanym potencjale i zasięgu. Nieustannie powtarzanymi wy­prawami, Tatarzy zdołali "wydeptać" sobie 3 tradycyjne szlaki, którymi zwykli wdzie­rać się w głąb Rzeczapospolitej. Jeden z nich, zwany "szlakiem kuczmańskim", wiódł na Lwów m.in. przez Grzymałów, Trembowlę, Zborów i Złoczów. Nikt już nie zliczy, ile tym szlakiem przetoczyło się hord spod znaku Półksiężyca, ani ilu grabieży, po­żóg, gwałtów, mordów czy też uprowadzeń ludności w jasyr widownią były miejscowości,położone na szlaku. Na każdym niemal kroku Historia miałaby co opowiadać. Nie potrzeba daleko szukać. Pamiętam, że w najbliższym sąsiedztwie Grzymałowa, we wsi Hlibów, widziałem przed 1939 r. niewielki kamienny krzyż. Czytelny jeszcze napis na nim głosił : "Dnia 20 Aprii 1607 - tu leży Jakub Kozielski z dziewką swą Dorotą". Lokalna ustna tradycja głosiła, że Jakub i Dorota byli nowożeńca­mi, zabitymi przez Ordyńców, gdy wracali ze ślubu. Czy ów pamiątkowy krzyż z Hlibowa jeszcze istnieje, nie wiem.

W XVII wieku częstotliwośó najazdów tatarskich, pustoszących ziemie ruskie Rzeczypospolitej, dramatycznie wzrasta. Dochodzi do tego, że zdarza się ich kil­ka w ciągu jednego roku. Zrozumiałą reakcją na ten stan rzeczy był wzmożony wysiłek fortyfikacyjny na zagrożonych terenach. W okresie tym powstaje bardzo wiele nowych zamków i zameczków obronnych, w ich liczbie Grzymałów, Skałat, Touste czy Husiatyn. Ponadto Polacy umacniają i fortyfikują różne obiekty: miasta a nawet wsie, magnackie siedziby i skromne szlacheckie dwory, wreszcie kościoły, cerkwie, klasztory a także bożnice. Fortyfikacje te, mimo że często dość prymitywne, speł­niały na ogół swe zadanie i zniechęcały Ordyńców do podejmowania prób zdobywania chronionych przez nie obiektów.

Obwarowany był również Grzymałów . ( - Michał Baliński i Tymoteusz Lipiński: "Starożytna Polska", Warszawa 1845.).

Istniał jakiś trudny dziś do odtworzenia system wałów ziemnych, rowów, palisad wreszcie murów, który miał chronić nasze miasteczko przed nieprzyjacielem. O istnieniu murów świadczy choćby nazwa Zamurze, którą nosi jedna z "dzielnic" miasteczka. Mogły to być mury z łamanego kamie­nia z sąsiednich Miodoborów, podobne do tego, który do ostatniej wojny otaczał kościół dookoła.

Niestety, pomimo tych umocnień, nie uszedł Grzymałów smutnemu losowi w latach straszliwej kozackiej zawieruchy, czy jak kto woli, "powstania Chmielnickiego". Wojny kozackie sprowadziły na Rzeczpospolitą katastrofę, o niewyobrażalnych roz­miarach. Otóż w okresie tym Grzymałów, zarówno miasteczko jak i sam zamek, conaj-mniej dwukrotnie został złupiony i spalony, ulegając srogiemu spustoszeniu. Miało to miejsce kolejno w latach 1648 i 1651. Szczegóły tych kozacko-tatarskich oblę­żeń nie są niestety bliżej znane.

Czas pożegnać już wiek XVII, który przyniósł naszemu miasteczku tyle nieszczęść i katastrof. Gdzieś u schyłku tego wieku lub na początku następnego, Grzymałów wraz z przyległościami, na mocy jakiś układów w domem Ludzickich, przeszedł na włas­ność Adama Mikołaja Sieniawskiego herbu Leliwa. Dokładna data transakcji nie jest znana, wiadomo jedynie, że nowy dziedzic władał już Grzymałowem w 1715 r. Sieniawski należał do czołówki polskiej magnaterii. Był hetmanem wielkim koronnym, a ja­ko kasztelan krakowski, był też pierwszym senatorem Rzeczypospolitej. Przymierzał się on nawet, swego czasu, do wakującego tronu elekcyjnego polskiego. Ponadto był panem niezwykle rozległych dóbr. Grzymałów wiele mu zawdzięczał. Przede wszystkim hetman, nie szczędząc kosztów, gruntownie odrestaurował miejscowy zamek, którego stan po licznych zniszczeniach i doraźnych remontach, pozostawiał zapewne wiele do życzenia.

Co więcej, w trosce o podżwignięcie miasteczka, zruinowanego i wyludnionego wskutek powtarzających się napadów nieprzyjacielskich i częstych pożarów, nadał mu Sieniawski dnia 27 czerwca 1720 r. przywilej na prawo magdeburskie. Przywilej ten dla Grzymałowa jest przykładem tego ograniczonego samorządu, jaki otrzymywały miasta prywatne. Nasze miasteczko wyposażone zostaje w burmistrza i radę, jako za­rząd miasta, oraz w wójta i ławę, jako sąd miejski. W dziedzinie sądownictwa pierw­szą instancją stanowi wójt, następną rada miejska, wreszcie rezydujący w zamku gu­bernator dóbr. Od wyroków tego ostatniego, przysługiwała jeszcze apelacja do same­go dziedzica.

Na mieszczan nałożony zostaje m.in. obowiązek obrony miasteczka. Odnośny arty­kuł przywileju ma tak charakterystyczne brzmienie, że warto chyba zacytować go do­słownie:

... "A iż to miasto w takim kraju i miejscu jest osadzone, gdzie nieprzyjaciel Krzyża Świętego czyni insulty, tedy powinni wszyscy mieszczanie, tak Chrześcijanie jako i Żydzi, na kożdy czas niebezpieczny dla potrzeby mieó rusznicę, kożdy dwa funty prochu, kul dwie kopie. .... Nadewszystko starać się mają aby wały, palisa­dy, mury, parkany, strzelnice około miasta jak najporządniej oprawowali, także armata do obrony zwyczajna, hakownicami, śmigownicami, prochami, ołowiami opatrzy­li i taki porządek na obronę powszechną raz na zawsze trzymali i zachowali." ...

Dla ożywienia miasteczka, przywilej ustanawia 8 jarmarków rocznie: 5 w święta grecko-katolickiego, a 3 w święta rzymsko-katolickiego obrządku. Te ostatnie przy­padały na św. Stanisława, św. Jana Chrzciciela i św. Marcina. Ponadto przywilej utrzymuje dotychczasowe, coniedzielne targi.

Pieczęć miejska z herbem miasteczka przedstawia ukoronowanego gryfa, to jest fantastycznego lwa o orlej głowie i orlich skrzydłach, trzymającego w przednich łapach półksiężyc z gwiazdą, czyli Leliwę - herb Sieniawskich. Dodać tu wypada, że oryginalny tłok pieczętny przechowywany był pieczołowicie w grzymałowskim zam­ku do września 1939. Dalsze losy cennej pamiątki nie są znane.

Kolejna zasługa hetmana dla Grzymałowa wiąże się z przeniesieniem do


miastecz­ka w 1716 r. parafii obrządku łacińskiego z sąsiedniej wsi


Hlibów. W tym miejscu, pozwólcie Państwo, że zakłócę nieco chronologię


mojej gawędy i cofnę się o lat po­nad sto. A konkretnie do dnia 28


sierpnia 1609, kiedy to ówczesny dziedzic Hlibowa, Olbracht Ludzicki,


erygował w swej wiosce parafię łacińską, wznosząc i wypo­sażając


drewniany kościółek pod wezwaniem Trójcy Świętej. W tymże też roku, za


zezwoleniem arcybiskupa lwowskiego, Jana Zamoyskiego, nabożeństwa zaczęły się odprawiać. Czasy były jednak niespokojne.

Najazdy tatarskie w latach 1518-1621, w sa­mym tylko dekanacie

trembowelskim, zamieniły w zgliszcza 12 kościołów, w ich licz­bie i ów kościółek w Hlibowie. (Ks. J.Krętosz: "Organizacja Archidiecezji Lwowskiej obrz.łac. od XVw. Do 1772")

Z ustaniem burzy wojennej, hetman Sieniawski, bę­dąc już dziedzicem zarówno Grzymałowa jak i Hlibowa, powziął zamiar wybudowania w miasteczku kościoła. Dokonawszy więc odpowiedniej donacji na rzecz nieistnieją­cego jeszcze kościoła, wyrabia u arcybiskupa lwowskiego, Jana Skarbka, indult na budowę świątyni w Grzymałowie. Jednocześnie uzyskuje Sieniawski zezwolenie arcybis­kupa na odprawianie parafialnych nabożeństw w Kaplicy zamkowej, a to do czasu rea­lizacji tej budowy. Do kaplicy zostaje przydzielony proboszcz w osobie ks. Józefa Antoniego Zakrzewskiego.

Ale jak to często w życiu bywa, rozwiązania pomyślane jako prowizorium, okazu­ją się nadspodziewanie długotrwałe. Tak też było i z grzymałowską kaplicą zamkową, której przyszło pełnić funkcje kościoła parafialnego przez bezmała 40 lat, a to w związku ze śmiercią hetmana Adama Mikołaja Sieniawskiego w 1726 r. Na nim wygasł ród, wielce zasłużony dla Rzeczypospolitej. Jedyna córka i spadkobierczyni hetma­na, Maria Zofia, poślubiając w 1751 r. Augusta Czartoryskiego, wojewodę ruskiego, wniosła kolosalne dziedzictwo Sieniawskich w dom książąt Czartoryskich, panów sto­sunkowo skromnej dotąd fortuny. Skrupulatni historycy obliczyli, że owe dziedzic­two składało się, ni mniej ni więcej, z około 50 miast i 700 wsi. Niebagatelnym elementem tej fortuny był klucz grzymałowski, obejmujący 2 miasteczka (w tym Touste) oraz około 50 wsi o najlepszej glebie, słynnym podolskim czarnoziemie.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że pomimo owych bogactw, właścicielom naszego mias­teczka nie spieszno jakoś było do realizacji obietnicy budowy kościoła. Dopiero wnuczka hetmana Sieniawskiego, Izabella z Czartoryskich Stanisławowa Lubomirska, słynna "księżna marszałkowa", jak ją współcześni powszechnie nazywali z racji godnoś­ci jej męża, będąc po matce kolejną dziedziczką Grzymałowa, ufundowała w 1752 r. od dawna przyrzeczony kościół pod wezwaniem Trójcy Świętej. Istnieją też źródła, któ­re jako datę ukończenia budowy świątyni, podają 1754 r. Wszystkie źródła zgodnie po­dają nieco zaskakujący fakt, że kościół ten konsekrowany został dopiero w 1827 r.

Tragicznie w dziejach Grzymałowa zapisał się dzień 9 maja 1805 r., kiedy to w miasteczku wszczął się fatalny w skutkach pożar. Strawił on wiele domów, zgorzały też 2 cerkwie; starsza św. Praksedy Męczenniczki i młodsza - św. Pokrowy. Żywioł nie oszczędził i zamku, którego górna kondygnacja uległa ruinie. W czasie restaura­cji obiektu, dokonanej w tym samym roku, zlikwidowano kaplicę w południowo zachod­niej baszcie. Basztę tę, w dolnej kondygnacji przeznaczono teraz na stajnię, w gór­nej zaś na kuchnie. Ołtarz ze zlikwidowanej kaplicy przeniesiony został do ufundowanego przez "księżnę marszałkową" w 1796 r. kościoła w Kaczanówce, wsi należącej do klucza grzymałowskiego. Wkrótce po katastrofie, jaka dotknęła nasze miastecz­ko, bo już w 1806 r., stanęła jej sumptem nowa cerkiew pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego. Szczęśliwym zrządzeniem losu, cerkiew ta zachowała się do dziś.

W międzyczasie rok 1772 zapoczątkował nowy, trudny okres w życiu Kraju. Pierw­szy Rozbiór odcina na rzecz Austrii ogromne obszary na południu Polski. Zabór au­striacki otrzymuje nazwę "Królestwa Galicji i Lodomerii", powstałą z przekręco­nej nazwy dawnego księstwa halicko-włodzimierskiego. Pojawia się nowy podział ad­ministracyjny Galicji, oparty o jednostkę terytorialną, zwaną cyrkułem. Teren od­powiadający województwu tarnopolskiemu sprzed 1959 r. podzielono na 4 cyrkuły:

tarnopolski, zaleszczycki, brzeżański i złoczowski. Grzymałów otrzymuje przydział administracyjny do cyrkułu tarnopolskiego.

Traktat pokojowy między Napoleonem a Austrią z 1809 r. przyznał cyrkuły tarno­polski i zaleszczycki Rosji. Tereny te, jako tzw. "Kraj Tarnopolski", utworzyły odrębną rosyjską jednostkę administracyjną. Ale okupacja rosyjska "Kraju Tarnopol­skiego" nie trwała długo. Już w 1815 r. Kongres Wiedeński przywrócił go Austrii.

Z okresem rosyjskich rządów w "Kraju Tarnopolskim" wiąże się pewien dramatycz­ny wypadek, który zdarzył się w Grzymałowie. Otóż w 1815 r., gdy w tutejszym zam­ku kwaterował rosyjski generał, zawaliło się sklepienie w byłej kaplicy i "ubiło ludzi służących u generała". O incydencie tym wspomina grzymałowska "kronika para­fialna" .

Gdy w 1816 r. zmarła "księżna marszałkowa", działu rozległych jej dóbr między sukcesorów dokonano w roku następnym w Raju pod Brzeżanami. Klucz grzymałowski, prócz innych dóbr, przypadł w udziale słynnej z rozrzutności i olbrzymich długów Konstancji z Lubomirskich hetmanowej Rzewuskiej. Wkrótce lekkomyślna pani Konstan­cja doprowadza swą ogromną fortunę do katastrofy finansowej. Jeszcze w przededniu tej katastrofy, snuła hetmanowa plany przebudowy zamku grzymałowskiego w duchu modnego wówczas neogotyku według planu znanego architekta, Jakuba Hempla. Projekt ten nie został zrealizowany, bo już w 1820 r. dobra hetmanowej zostały objęte sekwestrem a klucz grzymałowski, w 1825 r., wystawiony na publiczną licytację. Przy okazji, doszło do wielu nadużyć, np. adwokat likwidujący masę upadłościową, wziął tytułem honorarium miasteczko Touste i 5 wsi. Ośrodek klucza, czyli sam Grzyma­łów z przyległościami, nabył w 1825 r., podobno znacznie poniżej wartości, bankier wiedeński, Leopold Ełkan de Ełkansberg. Pozostawił on po sobie pamiątkę w postaci folwarku, który założył na stepie między Grzymałowem a Kluwińcami i od imienia swej córki Eleonory, nazwał Eleonorówką.

Ale wiedeński bankier nie czuł się chyba dobrze w roli galicyjskiego

ziemiani­na. Dnia 15 marca 1851 r., Grzymałów wraz z Zamurzem, Mazurówką,

Podlesiem, Bucykami i Popławami odkupił od niego Antym Nikorowicz,

dziedzic Krzywczyc pod Lwowem, Powstaniec z 1850 r. Nowy właściciel

musiał pomyśleć o siedzibie dla siebie i swej rodziny. Restauracja 4 skrzydeł grzymałowskiego zamku, mocno sfatygowanego i pozbawionego dachu, wydawała się zbyt kosztowna. Stąd też, niestety, zniesiono 3 skrzydła i 2 baszty, pozostawiając skrzydło północne z 2 basztami. Jednocześnie, ok. 1840 r., dobudowano od strony wschodniej neogotycką "wie­żę zegarową", mieszczącą kręcone schody "służbowe", oraz dużą portykową galerię. W miejsce zniwelowanych wałów i fos, Nikorowicz założył park krajobra­zowy. Tak więc, surowa warownia przekształciła się w wygodny pałac. Który mi­mo to, tradycyjnie nadal nazywano "zamkiem".

Antym Nikorowicz zmarł młodo w 1852 r. W roku następnym, jego córka Julia, poślubiając Leonarda Pinińskiego, właściciela Rokietnicy w Przemyskiem, wnios­ła w posagu część Grzymałowa, zwaną Eleonorówką. Pragnąc scalić w swym ręku cały obszar majątku, odstąpił Piniński w 1855 r. swą Rokietnicę szwagrowi, Ka­rolowi Nikorowiczowi, wzamian z należącą do niego resztę Grzymałowa wraz z zam­kiem. Osiadłszy w scalonym już Grzymałowie na stałe, zasłynął Leonard Piniń­ski jako znakomity gospodarz. Chcąc uprzemysłowić majątek, zbudował on duży jak na owe czasy młyn parowy w 1864 r. Po przemyskim, był to pierwszy młyn te­go typu w ówczesnej Galicji Wschodniej. (6) - "Słownik geograficzny Królestwa Polskiego", tom II, str. 897.)

Młyn posiadał składy mąki w Grzyma­łowie, Tarnopolu i we Lwowie. Wkrótce Leonard Piniński stał się też właścicielem wsi Iwanówka z folwarkami Zapustem i Ostrą Mogiłą.

Z 4 synów Pinińskich, nas interesują dwaj starsi, a to: Stanisław, poseł do Rady Państwa we Wiedniu a następnie marszałek powiatu skałackiego, oraz Le­on, wszechstronny humanista, profesor Prawa Rzymskiego, namiestnik Galicji 1898-1905, znawca i kolekcjoner sztuki, ofiarowadca cennego zbioru dzieł sta­rych mistrzów dla ozdoby wnętrz zamku królewskiego na Wawelu. Po śmierci ojca, bracia Stanisław i Leon zostali współwłaścicielami Grzymałowa i Iwanówki. W 1911 r. zmarł Stanisław, pozostawiając jako swą spadkobierczynię jedyną córkę Julię (moją Matkę.)

w 1919 r. moja Matka poślubiła Władysława Wolańskiego, ziemianina spod Buczacza, wówczas jeszcze w czynnej służbie wojskowej. Gdy w 1921 r. Ojciec mój wrócił z wojska, osiadł wraz z Żoną w Grzymałowie, którym zaczął administrować. Wojna (1914-18), walki z Ukraińcami (1918-19) wreszcie najazd bolszewicki (1920) spowodowały tu ogromne spustoszenia. Wszystkie budynki gospodarcze uległy zniszczeniu niemal do fundamentów. Młyn parowy wysadziły w powietrze cofające się wojska rosyjskie w 1915 r. Z pożogi wojennej ocalał, szczęśliwym trafem, jedynie zamek. Straszliwie zdewastowany i z dachem jak rzeszoto, wymagał pil­nie gruntownej restauracji. Ukończono ją dopiero w 1927 r. Do tego czasu moi Rodzice mieszkali w świeżo odbudowanej "rządcówce" na folwarku.

Odnowa zniszczonego warsztatu rolnego wymagała wielkich nakładów Kapitału, którego brakowało. Dla uzyskania potrzebnych środków, niezbędną okazała się parcelacja. Objęto nią 2 majątki mego Ojca w Buczackiem. W tym stanie rzeczy, decyzja o podziale współwłasności Grzymałowa i Iwanówki stała się niezbędna. Do podziału między moją Matką a Jej stryjem Leonem doszło w 1920 r. w drodze losowania. Grzymałów przypadł mojej Matce, obszarowo większa Iwanówka - Leono­wi Pinińskiemu. Kiedy środków na dalszą odbudowę brakowało, parcelacja dotknę­ła Eleonorówkę , a także należący do mojej Matki majątek Zarubińce koło Skałatu.(Patrz )

W ciągu kilkunastu lat wytrwałej pracy, moi Rodzice zbudowali w Grzymałowie nowe budybki gospodarcze, murowane i kryte materiałami ogniotrwałymi. Postawi­li też duży młyn handlowy o zdolności przemiałowej 2 wagonów ziarna na dobę.

Mój Ojciec zwykł był mówić, że posiadanie majątku ziemskiego, to nie tyle źródło przywilejów ile przede wszystkim odpowiedzialności. Mimo licznych obo­wiązków, nie szczędził zatem czasu na pracę społeczną. W okresie międzywojen­nym był On wieloletnim prezesem Wojewódzkiego Oddziału Towarzystwa Szkoły Lu­dowej w Tarnopolu. Angażował się również w różne akcje charytatywne w ramach Wojewódzkiego Zarządu Obywatelskiego Komitetu Pomocy Zimowej Bezrobotnym w Tar­nopolu, którego był członkiem. Uczestniczył też, jako radny, w posiedzeniach grzymałowskiej Rady Miejskiej.

Również moja Matka poświęcała wiele czasu pracy społecznej. Corocznie prze­kazywała miejscowej "Ochronce" SS.Służebniczek po kilkanaście sztuk ciepłej odzieży dziecięcej z przeznaczeniem dla najuboższych rodzin. Odzież tę, wielkim nakładem pracy, sama szyła w miesiącach zimowych.

Z chwilą wybuchu wojny w 1939 r., Władysławowie Wolanscy postanowili urządzić w domu szpital dla rannych żołnierzy. Większość pokojów pierwszego piętra zaniku została odpowiednio przygotowana, i w miarę możliwości, wyposażona. Zanim jednak zdążył przybyć pierwszy transport rannych, nadszedł feralny dzień 17 września 1959 r. Aresztowany przez NKWD dnia 25.9.1959, Ojciec mój więziony był początkowo w Skalacie, potem w Tarnopolu wreszcie w Kijowie, gdzie został stra­cony prawdopodobnie w kwietniu 1940 r. Szczegóły tej zbrodni nie są znane. Kil­ka godzin po aresztowaniu Ojca, moja Matka otrzymała nakaz natychmiastowego opuszczenia domu wraz z czworgiem dzieci. Schronienia udzMiły Jej SS. Służeb­niczki w "Ochronce", gdzie spędziliśmy około 5 tygodni. Dziś, z perspektywy nie­mal 70 lat, wspominam ten okres jako tragiczne, pełne grozy i niepokoju chwile, rozświetlone jedynie bezinteresowną i serdeczną pomocą miejscowych ludzi. Nie zważając na groźbę represji, przychodzili oni do "Ochronki" nie tylko przyno­sząc żywność, której sami przecież nie mieli w nadmiarze, ale przede wszystkim wspierając nas moralnie dobrym słowem i życzliwością. Niestety po latach nazwiska tych przyjaciół i dobroczyńców zatarły mi się w większości w pamięci. Miałem wówczas 12 lat. Moja Matka, gdyby żyła, mogłaby dużo więcej powiedzieć o tych wspaniałych ludziach. Zawdzięczymy im może nawet i życie, bo dzięki ich ostrzeżeniu przed dalszymi represjami, wyjechaliśmy wszyscy do Lwowa w połowie listopada 1939 w warunkach pełnej konspiracji. I tu znów wdzięczność należy się anonimowym dzisiaj przyjaciołom z Grzymałowa, którzy pomogli w organizacji tego skomplikowanego wówczas przesięwzięcia. Nawet do Lwowa, mimo pogarszają­cej się wciąż sytuacji, docierała pomoc żywnościowa z Grzymałowa. Wobec masowych deportacji na Syberię, w maju 1940 wyjechaliśmy ze Lwowa do krewnych na teren t.zw. Generalnej Guberni. Po wojnie, moja Matka mieszkała początkowo w Krakowie, potem w Zabrzu wreszcie w Warszawie, gdzie zmarła w 1975. Znając wielkie przy­wiązanie ostatniej właścicielki Grzymałowa do rodzinnego gniazda, dzieci zad­bały o to, aby do Jej trumny, przed zamknięciem, wsunąć niewielki pojemnik z ziemią z rodzinnej miejscowości. Tyle na temat "wątku rodzinnego".

Ponadto udało mi się ustalić pewną liczbę z konieczności dość przypadkowych dat, ważnych dla rozwoju Grzymałowa, które podaję w porządku chronologicznym:

Rok 1818 - Konstancja Rzewuska buduje na cmentarzu kaplicę mszalną. Po kaplicy tej nie pozostał kamień na kamieniu.

Rok 1845 - Grzymałów siedzibą Urzędu Pocztowego.

Ok. 1860-67 - Grzymałów siedzibą Urzędu Powiatowego. Po reformie administracyj­nej z 1867 r., miasteczko traci ten status na rzecz Skałatu. Gdy jed­nak sejmowa komisja terytorialna uchwala 29.5.1875 rezolucję o ponow­nym przeniesieniu Starostwa do Grzymałowa i wnosi ją przed Wysoką Iz­bę, silne "skałackie lobby" torpeduje wniosek komisji.

Rok 1866 - Plaga cholery w Grzymałowie. Pisze o niej Leonard Piniński do przyja­ciela w liście z 25.9.1866: ... "U nas cholera okropnie wymiata lud­ność z początku żydowską a teraz chrześcijańską. Przeszło dwieście kilkadziesiąt wymarło na 4000 mieszkańców i jeszcze końca nie ma. Co rano donoszą o nowych wypadkach. Najzdrowsi ludzie , z którymi się wczoraj mówiło, do rana znikają ze świata. ... Co dalej będzie - Wo­la Opatrzności!" ...

Rok 1875 - Grzymałów siedzibą Urzędu Telegraficznego.

Rok 1895 - Oświetlenie miasteczka, dzięki energii elektrycznej dostarczanej przez młyn parowy.

rok 1897 - Uroczyste otwarcie kolei loKalnej Borki Wielkie - Grzymałów. Otwarcie dokonał przybyły z Wiednia Minister Kolei generał Guttenberg. Towarzy­szyło mu grono dygnitarzy galicyjskich. Uroczystości zakończył obiad na 70 nakryć, jakim gości w zamku grzymałowskim podejmowali bracia Pinińscy. Przejazd nową trasą, długości 52,5 km., trwał 2 godziny. Budowa zajęła dokładnie 1 rok czasu.

Rok 1898 - Nominacją cesarską z 51.5.1898, na stanowisko Namiestnika Galicji powołany zostaje Leon Piniński. Wysoką tę funkcję pełnić będzie do 8.5.1905.

- Wzniesiony z inicjatywy proboszcza grzymałowskiego, ks. Aleksandra Wa­lenty, pomnik Adama Mickiewicza dla uczczenia 100-lecia urodzin poety, '' odsłonięty został 26.5.1898 r. Pomnik ten, choć w zmienionej nieco pos­taci, zachował się do dziś.

Rok 1901 - Powstanie parku miejskiego w Grzymałowie na terenie ofiarowanym miastu przez Pinińskich.



Rok 1902 - Powstanie "ochronki" Sióstr Służebniczek. Fundatorka, siedemnastoletnia wówczas Julia Pinińska (moja Matka), ofiarowała dla 5 sióstr murowany dom z pełnym urządzeniem i ogrodem. Wytypowane przez Zgromadzenie 3 za­konnice przyjechały do Grzymałowa i z dniem 18.8.1902 rozpoczęły pracę. Do obowiązków ich należało m.in.: prowadzenie ochronki dla kilkudziesięcioro dzieci, katechizacja, pielęgnowanie chorych, kursy zawodowe dla dziewcząt, opieka nad kościołem. Koszty utrzymania sióstr pokrywał dwór.

Rok 1903-04 - Powiększenie grzymałowskiego kościoła przez dodanie transeptu, czyli nawy poprzecznej, i wydłużenie prezbiterium. Projekt przebudowy uw­zględniał w pełni styl świątyni i jej zabytkowy charakter, świadcząc o kulturze artystycznej architekta. Tożsamości jego nie udało mi się us­talić. Powiększony kościół został konsekrowany przez wyniesionego nie­dawno do chwały ołtarzy Metropolię lwowskiego, ks. prof. Józefa Bilczew­skiego, dnia 24.9.1905. Kościół został wysadzony w powietrze ok. 1970 r.

Rok 1910 - Otwarcie i poświęcenie Domu Polskiego Towarzystwa Szkoły Ludowej nastą­piło 9.10.1910. Z inicjatywy ks. Aleksandra Walenty, wspartej material­nie przez Stanisława Pinińskiego, marszałka powiatu skałacKieęo, stanął w Grzymałowie kosztem 50.000.- koron okazały budynek, w którym znalazły siedzibę różne polskie towarzystwa jak Koło T.S.L., Kółko Rolnicze, Gos­poda Mieszczańska czy Kasyno. Znalazła się i wielka sala, mogąca pomieś­cić 500 osób, przeznaczona na odczyty, posiedzenia czy spektakle teatral­ne.


Na tym kończy się moja próba przedstawienia różnych faktów z dziejów Grzymałowa, które udało mi się zebrać. Zdaję sobie, niestety, sprawę jak dalece niekompletnie odzwierciedlają one historię naszego miasteczka.

Minęło ponad 60 lat od wyjazdu z Grzymałowa Państwa lub Państwa Rodzin. W międzyczasie wiele się zmieniło i Świat nie jest już ten sam. Zmieniły się granice, zmieniły ustroje polityczne. Pozostała jednak rzecz chyba najważniejsza : przywiązanie do tradycji i miłość do ojczystych stron. Bezcenne te wartości podzielamy wszyscy, starzy i młodzi.

Raz jeszcze pragnę wyrazić, jak bardzo żałuję, że nie było mi danem wspólnie z Państwem przeżywać wzruszeń tego niezwykłego spotkania.